Pod koniec lipca zaczeliśmy chodzić na basen. Jednym z marzeń Krzycha jest móc znów pływać (a przynajmniej nie iść na dno;))
Tak mi marudził, że w tym roku pomyślałam, a co tam spróbujemy, ale nie rehabilitacji (jak to bylo rok i dwa lata temu), a zwykłego treningu pływania. Zadzwoniłam do szkoły, pogadałam, umówiłam zajęcia. Pierwsze spotkanie – Krzych pounosił się na makaronach, desce, itd. To samo co robimy, jak sami wybierzemy się na basen, no może większa pewność, że krzych jest bezpieczny 😉 Drugie zajęcia to były próby unoszenia się na wodzie bez makaronów pod biodrami i tyłkiem, tylko z małym piankowym klockiem trzymanym na brzuchu, pod głową lub w nogach.. Tu już byłam pozytwynie zaskoczona, że bez arsenału trzech makaronów Krzych nie idzie na dno 😉 Trzecie zajęcia to był już totalny SZOK dla nas… Krzych daje radę przepłynąć 3 metry. Ja wiem, że to nie jest długość basenu, ale pierwsze trzy metry bez jakichkolwiek piankowych podtrzymywaczy, z ruchem nóg, mimo spastyki lewej strony..
Ale co ja wam będę pisać, zobaczcie sami FILMIK Tak było właśnie na trzecich zajęciach!!! 🙂
Ja jestem w szoku. Szliśmy na zajęcia bez żadnych oczekiwań, nawet nie podejrzewałam, że możemy osiągnąć takie efekty. Na każdych zajęciach jest ogromny postęp, tak jakby mózg przypominał sobie dawną aktywność. Jakby otwierane były kolejne szufladki w mózgu. A przy