„Życia nie można wybrać, ale można z niego coś zrobić”.
Spełniliśmy właśnie kolejne małe marzenia Krzyśka – zdobyć Szczeliniec i zejść labiryntem skalnym.
W czwartek, 12 sierpnia podeszliśmy do Schronisko na Szczelińcu pokonując 665 stopni (tak mówią), potem odpoczynek z pięknymi widokami, nocleg w schronisku, a w piątek zejście drugą trasą – labiryntem skalnym na dół.
Czas wejścia: 1h 26 min (standard: 30 min). Schody, trochę nierówności, kłądki, które bardzo nam pomogły, bo wtedy lewa noga mogła nieco odpocząć. Przerwy na odpoczynek, by nie forsować lewej nowgo, bo przecież przed nami był też drugi cel – aby następnego dnia zejść ze szczytu nie schodami, a drugą trasą – poprzez labirynt skalny.
Zejście: 4h (standard 1h). Jeszcze rano przed wyruszeniem z trasy mocno się zastanawiałam czy trasa labiryntem skalnym jest na pewno dla Krzycha, biorąć pod uwagę lewą stopę. Z jednej strony obawy, z drugiej – nie chciałam pozabawiać Krzycha realizacji kolejnego marzenia i tego, by znów poczuł tę radość z wędrowania na szlaku górskim. Więc poszliśmy.
W czasie tego zejścia były dwa momenty, kiedy pomyślałam sobie, że jednak to było nieodpowiedzialne, a może nawet głupotą.
Zejście do tzw Piekiełka, wąskimi kamiennymi schodami, które wiodły w szczelinie, ostro w dół. Ciemno. Wąskie schody stopnie nie pozwalały postawić całęj lewej stopy na stopniu, co dla Krzycha stanowi spory problem, by utrzymać ciężar ciała na lewej nodze, robiąć krok prawą nogą. Do tego łańcuch, a nie stabilna poręcz, i to jeszcze tylko po lewej stronie, a Krzych ma przecież niesprawną lewą rękę. Ostatecznie nawet nie zauważyłam, kiedy Krzych zaczął schodzić tyłem, by trzymać się łańcucha prawą ręką. Trochę mnie to wystraszyło, bo nie wiedziałam, czy w ogóle krzych jest w stanie schodzić tyłem, do tego śliskie, wąskie stopnie, prosiłam nawet Krzycha, tam, w tej wąśkiej szczelinie, by się obrócił i schodził przodem, a nie kombinował.
Drugi moment – to wyjście z tego Piekiełka, czyli w szczelinie stopniami w górę, znów tylko łańcuch i tylko po lewej stronie, wąskie stopnie, dość wysokie. Lewa noga dostała w kość przy zejściu, teraz coraz trudniej było krzychowi ją podnieść do góry na kolejne stopnie, sprawę utrudniało, że były dość wysokie. Momentami bardziej to było 'podciąganie się’ na łańcuchu, niż wchodzenie po schodach. Krok za krokiem. Ja szłam tym razem z przodu, więc nie mogłam go asekurować od tyłu, czy pomóc z ustawianiem lewej stopy na stopniu.
Ale! mieliśmy ogromne szczęście. jeden z turystów niesamowicie pomogl. nie tylko asekurowal krzycha, ale kiedy zauwazyl ze krzychowi coraz trudniej podnosic lewa noge na kolejny stopien, pomagał podniesc te noge i 'ustawic’ stabilnie na stopniu. A przy tym cały czas mowił, spokojnie, niegdzie sie nie spieszymy, mamy przynajmniej wiecej czasu na robienie zdjęć 🙂
To co zrobił ten turysta, to coś niesamowitego. I bardzo ważnego. Bo nie tylko fizycznie pomół pokonać schody. On zrobił coś o wiele bardziej ważnego – dodał skrzydeł, by wychozić z domu, spełniach swoje marzenia. Nie szkodzi, że robisz to wolniej, nam to nie przeszkadza, tu także jest miejsce dla ciebie 🙂
Po więcej zdjęć zapraszamy na nasz Facebook.